Baltlab jest wzmacniaczem mocno kontrowersyjnym, da się to zauważyć w dyskusjach. Można znaleźć ZUPEŁNIE rozbieżne opinie na jego temat ale to wynika z jego fenomenalnej przejrzystości. Inne wzmacniacze narzucają sporą dawkę swojego charakteru co powoduje że wszystkie płyty wydają się grać znośnie, niewielkie różnice występujące pomiędzy źródłami itd. Baltlab jest zupełnie inny, obnaża wszystkie wady i zalety, gra z każdą płytą inaczej do tego stopnia że aż trudno uwierzyć iż to ten sam sprzęt. Dla jednych to jest zaletą a dla innych wadą.
Synergicznie zestawiony z resztą toru audio zagra nieprawdopodobnie dobrze, zestawiony przypadkowo zagra… przypadkowo :-)
Może kilka cech, chociaż naprawdę nie wiem czy jest to miarodajne z uwagi na jego neutralność.
- Scena w porównaniu do poprzedniego wzmacniacza na 6L6 w układzie SE b. podobna
- Wysokie super lekkie i gładkie, wylatują w powietrze i otaczają słuchacza
- Średnica, znowu podobna do lampy lecz trochę odchudzona, czytelność perfekcyjna lokalizacja na poziomie niespotykanym w tranzystorach z tego przedziału cenowego, przepiękne wokale, świetny atak perkusji, szybki i bezlitosny.
- Bas o dziwo szybki i schodzi dość nisko, do piwnicy owszem też zagląda ale tylko gdy coś takiego znajdzie się na płycie, nie ma tendencji do basowania, dudnienia, pogrubiania jak np. denony czy HK. Generalnie stopa robi cudne wrażenie i potrafi od godz 10:00 trzepnąć żołądkiem. Bas nigdy się nie snuje po kątach.